Rozdział trzeci przed nami. Jest mi przykro, bo wkładam naprawdę sporo pracy w to co tworzę i... no cóż, to przykre, że tylko trzy czy cztery osoby czekają na to z utęsknieniem. Jest mi przykro.
Rozdział trzeci. Czwarty pojawi się... Nie wiem kiedy, bo od najbliższego piątku zaczynam zajęcia i muszę się skupić bardziej na projekcie z Annie.
Dziękuję bardzo mojej Dark Queen, za korektę i pomoc przy tym rozdziale!
Plus: czytasz - komentujesz. Nie piszę dla samej siebie.
Chciałabym się obudzić rano i zobaczyć mnóstwo powiadomień o nowych komentarzach. Pewnie zdajecie sobie sprawę z tego jak to motywuje. Kończę przynudzanie.
Smacznego.
Jeżeli kiedykolwiek
spróbuje Cię skrzywdzić, to go zabiję.
To zdanie rozbrzmiewało w jej głowie cały
czas na nowo. Jeszcze nikt nie interesował się nią tak jak robił to Monster.
Nawet Ralph nie zwracał zbytniej uwagi na wszystko, co się działo, kiedy byli
razem. Interweniował dopiero, kiedy przyszła do niego po pomoc albo, gdy był
świadkiem jakiegoś zajścia. Pochyliła się nad stołem i wyłożyła na planszę
kolejne słowo, lekko przygryzając przy tym wargę.
Scrabble. Nie miała pojęcia, co tym razem mogłaby z nimi robić, skoro siedzenie
i rozmawianie stanowiło nie do końca to, czym chcieli się zająć, a ona nie
zamierzała ruszać się z domu.
- Cholera. – Usłyszała od blondyna, który
obrzucił ją „złowieszczym” spojrzeniem, na co Liam się tylko roześmiał.
- Wybacz, tylko
tutaj mogłam coś ułożyć. Zrobię Ci kanapkę, jeśli przegrasz. – Na jej ustach
pojawił się szeroki uśmiech. Spojrzenie błękitnookiego natychmiast się
zmieniło, a usta wygięły się w zadowoloną podkówkę.
- Z szynką i dużą
ilością sera. Widziałem też warzywa w lodówce. – Oblizał usta na samą myśl o
przegranej. Lubił, kiedy Layla robiła mu kanapki. Sam był zbyt wielkim leniem
by to robić. Dziewczyna zazwyczaj go wyręczała.
- Ja też dostanę? –
Liam ułożył usta w dzióbek, a jego oczy przybrały kształt dużych, świecących
punkcików. Nie wytrzymała i zaczęła śmiać się głośno, odchylając głowę do tyłu.
- Rączki wam do tyłków
przyrosły? – spytała przez śmiech. I nim zdążyli odpowiedzieć, po domu
rozniosło się echo dzwonka. Zmarszczyła brwi, zastanawiając się, kto mógł
zjawić się u niej o takiej porze. W końcu było już dość późno. Zupełnie wyleciało
jej, z głowy że Wendy wspominała, że do niej wprzyjdzie. – Nie oszukujcie.
Zaraz wracam – rzuciła wstając i ruszyła do holu. – Niall zostaw! – Spojrzała
przez wizjer i uśmiechnęła się szeroko. Od razu nacisnęła klamkę, by prędko
otworzyć drzwi i wpuściła dziewczynę do środka. – Zupełnie zapomniałam, że
miałaś wpaść. Przepraszam – rzuciła, kiedy szatynka weszła do środka. Trzymała
w ręce torbę sportową, którą od razu odłożyła na podłogę. Ściągnęła z ramion
płaszcz i odwiesiła go na wieszak.
- Nie szkodzi. Miałam
ci napisać smsa, ale w ostateczności stwierdziłam, że zrobię ci niespodziankę,
bo pewnie nie pamiętasz. – Puściła do niej oczko, zadowolona. Zsunęła ze stóp
buty i uściskała dziewczynę.
- Jesteś po treningu? – spytała
brunetka, zerkając na torbę.
- Padam z nóg. Masz coś
do jedzenia? – Ruszyła w stronę kuchni i stanęła w przejściu jak wryta. Tego
się nie spodziewała, chociaż doskonale wiedziała, że Layla jest związana z tym
zespołem.
- Tak, to tego… Wendy,
poznaj Liama i Nialla. Dwie piąte One Direction. – Wyszczerzyła zęby,
doganiając dziewczynę i poklepała ją lekko po plecach. Chłopcy uśmiechnęli się
i pomachali do niej.
- Nie chwaliłaś się, że
masz tak ładną koleżankę – mruknął szatyn, przeczesując palcami włosy. Layla
wzruszyła ramionami, jakby dla niej to było całkiem normalne. Ale faktycznie –
Wendy należała do tej części kobiet, które posiadały idealne ciało, były zabawne
i miały osobowość. Plus to hipnotyzujące spojrzenie.
- No cóż… Skoro Wendy
jest głodna i ty Nialler też, to proponuję zamówić pizzę. Co wy na to? –
Podeszła do stolika, sięgając z niego telefon. Numer do pizzerii już dawno tam
zapisała, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że przy nich takie pożywienie
to prawie codzienność. Co prawda zmieniała dość często tę dietę na kanapki, ale
były momenty, kiedy nie chciało jej się kiwnąć palcem w kuchni i wtedy do
działania wkraczał telefon i pizzeria.
- A może tym razem
chińszczyzna? Wendy, lubisz chińszczyznę? – Szatyn bacznie obserwował nowo
przybyłą dziewczynę, która wzruszyła ramionami. Prawdopodobnie właśnie starała się
wmówić sobie, że musi się zachowywać normalnie. W końcu to też ludzie, tylko ze
znacznie lepszym statusem społecznym.
- Tak – odpowiedziała i
uśmiechnęła się lekko zawstydzona.
- Przyłączysz się do
nas? Nialler i tak przegrywa. – Layla wyciągnęła rękę z telefonem w stronę
Liama, by ten zamówił jedzenie dla ich czwórki. Od razu odebrał od niej
telefon.
- Co konkretnie
chcecie?
- Ja chcę kurczaka w
sosie słodko-kwaśnym z warzywami i ryżem – powiedziała brunetka i usiadła na
swoim miejscu.
- Zestaw „4 x Max”. Zupa
pikantno-kwaśna, ryż, smażone warzywa i wołowina – Niall aż oblizał się na myśl
o swoim daniu. Layla zaśmiała się tylko na widok jego rozanielonej twarzy. Liam
spojrzał wyczekująco na Wendy.
- Kaczkę pikantną z
warzywami i ryżem. I surówkę z białej kapusty.
- Liam, weź jeszcze dwa
razy słodkie bułeczki Dim Sum. – Szatyn pokręcił głową przykładając telefon do
ucha.
- Dobry wieczór.
Chciałbym złożyć zamówienie… – zaczął mówić po kolei, co każde z nich zamówiło.
Sam wziął sobie zestaw podobny do Horana tylko zamiast zupy pikantno-kwaśnej
wziął zupę z pierożkami Won Ton i kurczaka na chrupiąco. Był z siebie
zadowolony, że nie pogubił się w tym wszystkim. Mieli w przeciągu trzydziestu
minut dostać zamówienie.
- Grasz z nami w Scrabble? –
spytał blondyn, kiedy ta usiadła obok swojej koleżanki.
- Nie jestem w tym
dobra. – Uśmiechnęła się nieśmiało. – Ale nie przeszkadzajcie sobie. Jednak mogłam
przypomnieć się smsem – stwierdziła ściągając z nadgarstka gumkę i ułożyła
włosy w prowizorycznego koka.
- Daj spokój. To nie
problem. Oni i tak tu przesiadują ostatnio więcej czasu, niż powinni. W ogóle nie
zwracaj na nich uwagi. – Brunetka zaśmiała się, patrząc uważnie, jak Liam
układał słowo.
- To nasz drugi dom –
rzekł Horan.
- Twoim drugim domem,
jest moja lodówka i reszta kuchni – poprawiła go Layla. – Chcesz coś do picia,
Wendy?
- Masz colę? –
Dziewczyna dźwignęła się na nogi, zamierzając nalać sobie napoju.
- W lodówce.
- Okej. – I już jej nie
było. Layla zaczęła się zastanawiać, jakie słowo ułożyć. Uśmiechnęła się i
wyłożyła na planszę literki, które po chwili ujawniły słowo „Monster”. Na samą
myśl uśmiechnęła się rozmarzona.
- Kochasz potwory? Czy
o co chodzi? – Horan wybuchnął śmiechem, widząc jej minę. Liam tylko uważnie ją
obserwował.
- Powinniśmy wiedzieć o
co chodzi?
- Layla! Dostałaś
maila! – Usłyszała głos koleżanki i od razu wyprostowała się. Tylko jedna osoba
mogła do niej napisać.
- Przynieś mi laptopa,
proszę. – Nim się obejrzała, trzymała już na kolanach swój sprzęt.
- Po prostu… lubię
ciasteczkowego potwora. Dobrze mi się kojarzy… Wiesz, jest… podobny do ciebie,
Niall. Chociaż ty jesteś bardziej… lodówkowym potworem. – Na jej ustach zakwitł
delikatny uśmiech, kiedy otwierała skrzynkę odbiorczą. Nie zdawała sobie
sprawy, że jest uważnie obserwowana, że z jej oczu bije radość
nieproporcjonalna do sytuacji, ale ona mogła na to, że cieszyła się jak głupia
na myśl, że jej cichy wielbiciel znowu do niej napisał. Serce waliło jej w
piersi jak oszalałe. Oblizała powoli usta, nawet nie zauważając, że teraz
powinna być jej kolej kładzenia literek. Świat nagle przestał się liczyć, kiedy
tylko nacisnęła na link z wiadomością.
- Louis wie?
- A co ma Louis do
tego? – Nawet nie zwróciła uwagi na to, że Wendy jest obok, która nie wie i
wiedzieć właściwie nie powinna, że Layla tak właściwie wcale z nim nie jest, że
to wszystko to jedno wielkie kłamstwo, które miało skutecznie uciszyć
podejrzewające o coś fanki.
- Jest twoim facetem,
Layla. – Została upomniana przez Liama.
- I niby zwróci uwagę
na to, że lubię ciasteczkowego potwora? – Spojrzała prosto w piwne oczy szatyna,
unosząc delikatnie brew do góry.
- Ale, że o co chodzi?
– Niall zdecydowanie zgubił wątek. Wendy też wyglądała tak, jakby nie wiedziała,
o co chodzi. W ciszy przyglądała się swojej koleżance i Liamowi, jak mierzyli
się spojrzeniami. Po chwili dziewczyna odwróciła od niego spojrzenie i wstała z
kanapy, trzymając mocno laptopa, po czym poszła do kuchni, by w spokoju
odczytać maila i odpisać na niego.
Nadawca: Heart Monster
Temat:
Data: 23 listopada, 2013 19:19
Adresat: Layla Herriot
Moja Piękna,
Doszły mnie słuchy, Ślicznotko,
że wybierasz się na bal. Nie mogę się doczekać by Cię zobaczyć. Bo widzisz, tak
się składa, że ja też tam będę. I gwarantuję Ci, że zamierzam Cię odnaleźć i
porwać, chociaż do jednego tańca. Wiem, że będziesz tam z Louisem. Znajdę Cię i
chociaż na chwilę będziesz moja. Nie mogę się doczekać. Czuję się jak dzieciak,
jakby to miało być… jakby to miała być nasza pierwsza randka.
Prawdopodobnie będziesz tańczyć z niejednym, ale gwarantuje Ci, że zorientujesz
się, że to ja.
Swoją drogą, zmieniając temat. Muszę Ci opowiedzieć, że spędziłem dzisiaj
bardzo miły dzień. Ze znajomymi gwoli ścisłości. Pogoda jest naprawdę kijowa,
więc wiele nie straciliśmy na siedzeniu w domu. Chociaż żałuję, że nie
wyszliśmy nigdzie, bo być może pomijając zimno, to jeden z ostatnich znośnych
dni. Choć myślę, że gdybym wyszedł w taki zimny dzień na spacer, z Tobą to
wcale bym nie zmarzł. Myślę, że każda chwila spędzona z Tobą jest pełna ciepła.
Zazdroszczę Louisowi.
Niedługo pewnie przyjdą przymrozki i spadnie pierwszy śnieg. Chciałbym być obok
Ciebie, kiedy z nieba poleci pierwszy płatek śniegu. Wiem, że jesteś fanką
ciepła, ale każdy cieszy się na pierwszy płatek śniegu. I chciałbym zobaczyć u
Ciebie tą radość. A później chciałbym spędzić z Tobą święta, ubrać choinkę, poznać
Cię ze swoją rodziną, osobiście dać Ci prezent i pocałować Cię pod jemiołą.
Mama prawdopodobnie byłaby zachwycona Twoją osobą, bo chyba nie ma lepszej
kandydatki na moją partnerkę życiową.
Chciałbym, żeby Louis się przyznał do związku z Harrym. Wtedy mógłbym spokojnie
ujawnić się i powiedzieć, że jesteś wybranką mojego serca.
Mam nadzieję, że Twój dzień minął równie dobrze jak mój.
Chcę mieć pewność, że nie marnujesz swojego drogocennego czasu na nudę i masz
wystarczająco wiele rozrywki, skoro musiałaś zrezygnować ze swojego
poprzedniego życia.
Przesyłam uściski i buziaki. Niech dziś już do końca dnia uśmiech nie schodzi
Ci z ust. Zasługujesz na szczęście. Daj mi znać co u Ciebie, Księżniczko.
Your Heart Monster.
Oblizała
usta, po czym zatrzymała zęby na dolnej wardze, przygryzając ją delikatnie.
Znowu wywołał u niej ten ucisk w dołku. Rozkochiwał ją w sobie, wiedząc, że
jest „zajęta”, a ona mu na to pozwalała. Ot tak, jak gdyby nic nie stało na
przeszkodzie, by któregoś dnia byli razem.
Nadawca: Layla Herriot
Temat: RE:
Data: 23 listopada, 2013 19:31
Adresat: Heart Monster
Mój drogi!
Pochlebiasz mi coraz
bardziej z każdą wiadomością. Nie ukrywam, że wywołujesz we mnie emocje, których…
których nawet Ralph od dawna, bardzo dawna nie wywoływał.
Co ty ze mną robisz, ha?
Dzień spędzałam, w sumie wciąż spędzam, z przyjaciółmi. Od południa siedzą u
mnie Nialler i Liam. Przed chwilą przyszła też Wendy. Kończymy setną rozgrywkę
Scrabble, a teraz czekamy na chińszczyznę. I chyba zaczynam się robić coraz bardziej
głodna.
Też bym chciała przejść się z Tobą. Nawet zaraz. Lubię spacery wieczorem,
szczególnie w doborowym towarzystwie.
Mam nadzieję, że zrozumiem, że ty to ty, kiedy spotkamy się na balu, że będę
wiedziała, że mężczyzna, który ze mną tańczy, to ten mężczyzna, który stara się
rozkochać mnie w sobie i chyba mu się to udaje.
Wiesz, przykro mi się robi na myśl, że święta spędzę z Louisem, a moja mama… a
moja mama będzie sama, chyba, że pojedzie do cioci albo do wujka.
Gdyby nie mój ojciec święta spędzałabym z nią. Jest mi przykro z tego powodu.
Liam mówi, że oni też nie mają tak łatwo, że każdy z nich wiele poświęcił, ale opłaciło
im się, bo ich rodziny są dumne z nich i wspierają ich jak tylko mogą. Ale czy
moja mama może być ze mnie dumna? Okłamuję ją, moich znajomych i bliskich. Moja
mama nie ma prawa być dumna ze mnie. Nie robię nic, bym mogła zasłużyć sobie na
jej aprobatę.
Chciałabym mieć coś prawdziwego w tym całym bagnie.
Odpiszę później, wracam do nich, bo słyszę jakieś idiotyczne komentarze na swój
temat.
Najsłodsze buziaki!
Layla.
Zamknęła
laptopa i wróciła na kanapę z uśmiechem na twarzy.
- Słyszałam was. Nie
obgadujcie mnie wtedy, kiedy siedzę prawie obok – rzuciła pogodnie ot tak,
jakby to nie zrobiło na niej wrażenia. Zauważyła na planszy dwa nowe słowa.
Czyli teraz była jej kolej. Zaśmiała się nie widząc innych odpowiednich liter.
Wyłożyła dwie literki, podpinając je pod ostatnią literę słowa „moments”, w
efekcie powstał „sex”. Usłyszała śmiech przyjaciół i dobrała kolejne literki. –
Wendy, jesteś pewna, że nie chcesz z nami zagrać? – spytała ponownie zerkając
na znajomą, która patrzyła na ich grę.
- Nie. Nie mam siły
myśleć. Mark wykończył nas dzisiaj na treningu.
- Ćwiczysz? – spytał
Horan patrząc na dziewczynę.
- Tańczę. I staram się
namówić Laylę, żeby zapisała się na zajęcia.
- To świetny pomysł! – odezwał się
Liam, chowając telefon do kieszeni spodni. – Layla, powinnaś posłuchać
koleżanki i się zapisać na zajęcia razem z nią.
- Nie jestem do tego
przekonana.
- Daj spokój. Widzieliśmy
jak się ruszasz. Nie siedziałabyś tyle w domu! – Nialler postanowił stanąć po
stronie Liama. Trzy głosy przeciwko niej.
- Mogłabyś chociaż
spróbować. – Westchnęła ciężko, kręcąc głową. Słysząc dzwonek, podniosła się i
ruszyła w stronę holu. Po drodze dogonił ją Payne, łapiąc ją za ramiona i
wymijając w drodze do drzwi. Przecież to był jego pomysł. Ona nie mogła płacić
za wszystkich.
- Weź się uspokój –
mruknął wyciągając rękę na bok, by zagrodzić jej przejście.
- To mój dom, Payne.
- Ale mój pomysł na
chińszczyznę – odezwał się i zasłonił jej dojście do drzwi swoim ciałem. Chwilę
później nacisnął klamkę otwierając jej drzwi. – Layla do cholery – warknął i
dziewczyna od razu się uspokoiła, obejmując go ręką w pasie.
- Dobry wieczór,
państwa zamówienie – powiedział mężczyzna ubrany w czarne kimono i kurtkę.
Zlustrował ich uważnie i lekko się uśmiechnął. – Łącznie sześćdziesiąt trzy,
osiemdziesiąt. – Liam wyciągnął portfel i wyjął siedemdziesiąt funtów, po czym
odebrał ich zamówienie. – Reszty nie trzeba. – Wręczył brunetce dwie torby, sam
zatrzymując dwie w dłoni, te większe i cięższe. Uśmiechnął się leniwie, czując
zapach ich kolacji. Mężczyzna podziękował i oddalił się. Liam zamknął drzwi,
czekając, aż dziewczyna wycofa się, by i on mógł przejść.
- Jedzenie – oznajmiła,
wchodząc do salonu.
- Nareszcie! – Nialler
klasnął w dłonie uradowany. Po chwili ściągnął wszystko ze stolika kładąc na
podłodze. Papierowe torby z zamówieniem wylądowały na szkle, a on od razu
rzucił się na swoją porcję, nie czekając na nikogo. Druga z toreb, którą
otworzył należała do niego. Ucieszony odsunął wszystkie inne i wyciągnął
wszystkie cztery pudełeczka na stolik, ustawiając je w odpowiedniej kolejności.
Po chwili Layla też znalazła swoje zamówienie i dokładnie w tym samym momencie,
co Wendy wyciągnęła wszystko na stolik, Liam zrobił to na końcu.
- Smacznego – rzuciła
otwierając pudełko z ryżem. Reszta odpowiedziała jej „wzajemnie”, znikając w
świecie smacznego, chińskiego jedzenia. Każde z nich rozkoszowało się smakiem. Layla
sięgnęła do miseczki z zupą Liama i nadziała na widelec pierożka, uśmiechając
się przy tym niewinnie, po czym wsunęła go do ust, przymykając powieki. –
Pyszne – mruknęła przełykając część. Spojrzała na szatyna, który się do niej
uśmiechał. Najwyraźniej podzielał jej zdanie.
- Muszę się z Tobą
zgodzić. Wiem co wybierać – powiedział pewien swoich słów.
- Co ty nie powiesz. –
Zaśmiała się. Lubiła się z nim drażnić. Może to było dziecinne zachowanie, ale
oni najwyraźniej czuli się z tym naprawdę dobrze.
~*~
Leżała
na kanapie w salonie przykryta kocykiem. Wendy wróciła do domu, a chłopaki
postanowili zostać. Najedzony Nialler poszedł na górę się ogarnąć i chyba
postanowił tam pozostać i pooglądać telewizję.
- Mogę? – Uniosła głowę
do góry, odwracając ją w stronę Liama, który właśnie do niej dołączył.
Uśmiechnęła się ciepło na jego widok i podniosła się do góry.
- Jasne – odpowiedziała,
lustrując go uważnie. Ubrany w zwykłe czarne dresy, bez koszulki, z mokrymi
włosami, wyglądał naprawdę dobrze. Payne usiadł w miejscu gdzie wcześniej
leżała jej głowa i zachęcił ją, by położyła się ponownie.
- Nie chcesz mi czegoś
powiedzieć? – spytał, przeczesując palcami jej włosy.
- Zależy co chcesz
wiedzieć – mruknęła, czując przyjemne dreszcze. Lubiła jak ktoś bawił się jej
włosami. Zawsze sprawiało jej to przyjemność, dlatego uwielbiała chodzić do
fryzjera.
- Na przykład coś o
twoim cichym wielbicielu. – Layla poruszyła się niespokojnie. – Spokojnie, nikt
nic nie wie. Chociaż powinnaś powiedzieć Louisowi.
- Po co? Louis to moja
praca. I na tym się kończy. Nie widzę sensu mówienia mu o tym, że istnieje
ktoś, kto się mną interesuje. Poza tym nie ma się czym martwić. Piszemy do
siebie tylko maile.
- Długo to trwa?
- Jakiś czas, ale to
nic groźnego. Raczej wątpię, by to zmieniło się w coś więcej. Chociaż nie
ukrywam, że wolałabym „udawać” jego dziewczynę niż Louisa. – Westchnęła cicho
podkurczając bardziej nogi.
- Czasami nie możemy
mieć tego co chcemy, Lay.
- Wiem – wyszeptała i
wtuliła się policzkiem w jego udo i przymknęła powieki. – Dopóki będę jego
dziewczyną, nie będę mogła mieć tego, co chcę. – W tym momencie przeszło jej
przez myśl, że może mogłaby się postawić? Może mogłaby odzyskać, chociaż część
ze swojego dawnego życia? Tak bardzo chciała zobaczyć się z mamą, zapewnić ją
osobiście, że wszystko w porządku. Może mogłaby spotkać się z Monsterem gdzieś
w parku, wyjść na kawę, udać, że to kolega. Choć czuła, że ten człowiek zajął
już jakieś miejsce w jej sercu i raczej za szybko z niego nie wyjdzie.
- Nie martw się.
Któregoś dnia uwolnisz się i będziesz szczęśliwa. Na razie musisz zacisnąć zęby
i przemęczyć się z nami. Sądzę, że nie jest jeszcze tak źle, co? – Uśmiechnął
się do niej ciepło, licząc na to, że jakoś ją rozweseli.
- Jasne. Ty i Nialler mnie
ratujecie. Harry mnie nie lubi. Jestem tego pewna.
- Jest zazdrosny o
Tommo. Ale on jest nawet zazdrosny wtedy, kiedy fanki się do niego zbliżają,
więc nie zwracaj na to uwagi. W razie czego, zawsze możesz przyjść do mnie i
coś wymyślimy. – Podniosła się do pozycji siedzącej i przytuliła się do niego.
- Dziękuję – mruknęła cicho,
wtulając się policzkiem w jego ramię. Objął ją w pasie i pociągnął na swoje
kolana. Zaczął delikatnie gładzić jej plecy, a ona się odprężała. Cieszyła się,
że znalazła wspólny język z tą dwójką. To sprawiało, że jakoś bez większych
problemów udawało się jej egzystować w tym miejscu. Liczyła na to, że będzie tak
jak najdłużej.
- Nie ma za co. Pogadam
z Louisem i jeśli będziesz chciała, może wpadniecie do nas w święta. I tak
pewnie będziecie też u Hazzy, więc… Jedna osoba w tą czy w tą, nie zrobi wam
różnicy – powiedział, śmiejąc się cicho. Layla przytaknęła głową, po czym sama
zaśmiała się cicho, w dalszym ciągu nie odsuwając się od niego. Było jej dobrze
w ramionach Liama i chyba nie bardzo chciała się ruszać z miejsca.
- Jak dla mnie bomba.
Boję się poznać rodzinę Louisa, bo oni wiedzą, że to wszystko ściema. Będę się
tam czuć obco. – Przerażała ją myśl o tym. Z Louisem niewiele miała wspólnego,
więc nie do końca mogła na niego liczyć. Zresztą do tej pory nie za bardzo znajdowała z nim wspólny język, a to było
bardzo niewygodne.
- Nie są źli. Z
dziewczynami na pewno się dogadasz, a jego matka to naprawdę równa babka.
- Wierzę ci na słowo –
skwitowała odsuwając się w końcu od niego. Przypomniało się jej, że miała
odpisać na maila.
- Gdzie idziesz? –
spytał patrząc jak dziewczyna wyplątuje się z kocyka.
- Odpisać. Zapomniałam
zupełnie to zrobić. – Uśmiechnęła się i ściągnęła z nadgarstka gumkę, związując
włosy w prowizorycznego koka. Chwilę później została odprowadzona wzrokiem do
kuchni, gdzie od razu usiadła do laptopa. Jednak żadnej nowej wiadomości na
poczcie nie było. Zrobiło się jej przykro z tego powodu, chociaż właściwie nie
powinno, prawda?
Nadawca: Layla
Herriot
Temat: RE: RE:
Data: 23 listopada, 2013 23:06
Adresat: Heart Monster
Heart Monster,
Rozmawiałam właśnie
z Liamem. Wiesz, boli mnie fakt, że jestem uwięziona. Inaczej nie potrafię tego
określić. Zaczęłam się zastanawiać, czy nie postawić się, chociaż trochę. Nie
potrafię udawać. To mnie męczy, to boli. Najchętniej bym się spakowała i
uciekła do Ciebie. Chociaż Cię nigdy nie widziałam i właściwie nie wiem, kim
jesteś, t i tak wiem, że odnalazłabym się przy Tobie. Jesteś jedyną osobą,
która tak dobrze mnie rozumie, z którą mogę rozmawiać na wszystkie tematy.
Jesteś jedyną osobą, która tak naprawdę mnie uszczęśliwia. Kiedy tylko
odczytuję wiadomości od Ciebie, albo widzę, że znów do mnie napisałeś – serce
mi bije szybciej, a na twarzy pojawia się uśmiech. Jesteś jedną z czterech osób
w tym momencie, które wywołują u mnie szczerą radość. Oprócz Ciebie to Niall,
Liam i Wendy. Ty klasyfikujesz się na pierwszym miejscu. Wiele oddałabym, byś
zajął miejsce Louisa. Czasami odnoszę wrażenie, że jesteś gdzieś obok. To
pomaga, chociaż… Nie wiem, po co Ci to piszę. Jesteś jednak jedyną osobą, z
którą mogę być szczera. Nie mogę się doczekać balu. Mam nadzieję, że dasz mi
znać, że to ty. W końcu to bal maskowy. Chociaż… Boże, nawet nie wiem, o co mi
chodzi. Czuję się zgubiona. I powinnam iść spać. Zdecydowanie.
Mam nadzieję, że spędzasz swój wieczór dobrze.
Twoja Layla.
Pierwszy
raz odważyła się napisać mu coś takiego, pierwszy raz użyła słowa TWOJA. Zamknęła
pocztę i spojrzała przed siebie, widząc, że Liam stoi w przejściu i patrzy na
nią.
- Mógłbym skorzystać z
twojego laptopa? Wrzucę jakiegoś tweeta, żeby fani mieli jakąś radochę i trochę
zajęcia. – Zaśmiał się, przyglądając się jej.
- Jasne. Tylko później
wyłącz. Ja idę się położyć. Mam dość i jestem zmęczona. – Wstała i podeszła do
blatu. – Tylko zrobię sobie herbatę i już mnie nie ma.
- Przecież ja cię nie
wyganiam. Zrobisz mi przy okazji też?
- Jasne. – Sięgnęła z
szafki dwa kubki stawiając je na blacie. Podłączyła elektryczny czajnik i
wrzuciła saszetki do porcelanek. Chwilę
później zalewała je wrzącą wodą.
- Jesteś niezastąpiona
– powiedział, kiedy zajmował jej poprzednie miejsce.
Osłodziła herbaty i zamieszała je, po czym postawiła obok niego kubek.
- Dobranoc, Liam. –
Uśmiechnęła się do niego ciepło, ruszając w stronę schodów.
- Śpij dobrze – rzucił
pogodnie otwierając przeglądarkę.